Sputnik Sweetheart, Haruki Murakami

Sputnik Sweetheart (Supūtoniku-no koibito), Haruki Murakami
Wyd. Muza, Warszawa 2009

I znowu pan Murakami zapewnił mi to cholerne uczucie niepokoju, które powoduje, że mam ochotę wybiec w ciemność i w samotności udać się na długi spacer przed siebie. Co prawda wrażenie to najsilniejsze było przy Po zmierzchu, ale sądzę, że w tamtym przypadku odczucia były tak mocne, gdyż był to mój pierwszy kontakt z japońskim mistrzem prozy.

Sputnik Sweetheart to niezwykła opowieść o bolesnej samotności. Samotności, która doskwiera każdemu człowiekowi. Ludzkie dusze przyrównane zostają tu do tytułowych sputników:
„Samotne metalowe dusze w niewzruszonym mroku kosmosu spotykają się, mijają i rozstają, by nie zetknąć się już nigdy więcej. Nie pada między nimi ani jedno słowo. Nie muszą dotrzymywać żadnych obietnic.”

Sposób, w jaki Murakami przedstawia zasady funkcjonowania dwu równoległych światów – rzeczywistego i onirycznego, magicznego – powoduje, że popadam w głęboką zadumę i zaczynam wątpić w rzeczywiste istnienie wszystkiego, co mnie otacza. Może jestem podobna, do którejś z bohaterek Sputnika? Może któregoś dnia zgubiłam fragment siebie? A może przeszłam na drugą stronę lustra? Co jeśli pewnej nocy wyjdę na spacer i spoglądając w swoje okno dojrzę samą siebie? Czy ja też całkowicie osiwieję? A może „rozwieję się jak dym”? Czy może ja też już zniknęłam i ktoś szuka mnie za tajemniczymi drzwiami? Tęskni, wariuje, kocha? Próbuje przedostać się tam, skąd nie ma już odwrotu? Po lekturze Sputnika nasuwa się tyle pytań, myśli i wątpliwości, że aż zaczyna pękać mi głowa i sama zaczynam się gubić w tym, co prawdziwe, a co nie. Potęga mojej wyobraźni jest tak silna, że jestem w stanie poddać teraz w wątpliwość wszystko, co tylko dzieje się wokół…

To niezwykłe, jak wielką siłę ma proza Murakamiego. To już kolejna jego powieść, która wywiera na mnie tak ogromne wrażenie. Nigdy nie byłam zwolenniczką czytania o tym, czego nie da się racjonalnie wytłumaczyć – nie dla mnie magia, fantastyka i „cudowne” stworzenia. W tym przypadku jest jednak inaczej – to ten „drugi” świat fascynuje mnie najbardziej. To do niego miałabym ochotę się przenieść, żywiąc nadzieję, że ta druga strona zagwarantuje mi upragniony spokój ducha i radość z życia.

Tym, czego nie można przeoczyć w trakcie lektury Sputnika jest niezaprzeczalna potęga przyjaźni, o której chce nam opowiedzieć autor. Bez bliskich człowiek staje się sputnikiem, samotnie krążącym po orbicie rzeczywistości. Jeden z bohaterów mówi: „Na tym świecie żyją miliony ludzi; każdy z nich tęskni, szuka spełnienia u innych, a jednak się izoluje. Dlaczego? Czy Ziemia powstała tylko po to, by pielęgnować ludzką samotność?”

Otóż właśnie, dlaczego sami skazujemy się na to, żeby podróż przez życie odbywać w samotności? Czyż nie lepiej byłoby otworzyć duszę i serce? Prawdziwy przyjaciel powoduje, że życie staje się pełniejsze, a świat bardziej przystępny. Po co więc wciąż oddalać się jak te sputniki? Może warto uwierzyć w przyjaźń?

Koniecznie sięgnijcie po Sputnik Sweetheart, myślę że wtedy zrozumiecie, dlaczego targają mną aż takie emocje. Gorąco zachęcam.

Moja ocena: 9/10

0 komentarzy

  1. Jestem chyba jedną z nielicznych osób, które nigdy nie czytały Murakamiego:( I to wcale nie z wyboru, ale raczej z zaniedbania..
    Co do samotności, nie wierzę, że ludzie decydują się na nią świadomie – nawet, jeśli tak mówią. Samotność to jedna z najgroźniejszych chorób naszych czasów.

    Pozdrawiam

  2. Czytałam tylko jedną książkę tego autora, którą było "Tańcz, tańcz, tańcz". Teraz bardzo bym chciała przeczytać jakąkolwiek inną, może uda mi się znaleźć właśnie tą, którą opisałaś. 😉

    (Paddington)

  3. Czytałam! Zgadzam się z Twoją opinią, "Sputnik" jest świetny. Pochłonęłam w ekspresowym tempie, a później przez kilka dni nadal nie dawał mi spokoju. Najbardziej podziwiam Murakamiego za umiejętność wykreowania TAKICH postaci. Zamierzam przeczytać wszystkie książki tego autora, aczkolwiek nie wiem, czy podołam zadaniu… Jednak wierzę w siebie 🙂

  4. Z podziwem patrzę na fascynacje tym pisarzem. Odkryłam go kilka lat temu "Kroniką ptaka nakręcacza", potem przeczytałam jeszcze jego dwie powieści, które przypominały szablon pierwszej. Od tej pory nic nie jest w stanie mnie zachęcić. Ale zastanawiam się czy może coś się w jego twórczości zmieniło skoro ma tylu czytelników? Może sięgnąć i sprawdzić? Jeszcze trochę i się złamię:D

  5. Musze coś w konću Murakamiego przeczytać i chyba bedzie to Wlaśnie "Sputnik…". Na razie liznęłam jego książke o bieganiu – wydała mi sie jakaś lekko grafomańska, więc jej nie skończyłam, ale może jeszcze do niej wróce. Mam nadzieje, ze ta próbka prozy Murakamiego nie bedzie miala wplywu na lekture jego wlasciwych pozycji 🙂 Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *