|

Saga „Zmierzch”: Zaćmienie

Saga „Zmierzch”: Zaćmienie (2010)
reż. D. Slade

Nieczęsto bywa tak, abym niecierpliwie wyczekiwała jakiegoś filmu. Jednak w tym przypadku zdarzało mi się odliczać miesiące i tygodnie dzielące mnie od premiery. Wszystko za sprawą powieści, do której żywię ogromny sentyment i po którą stale lubię sięgać. Jest w tej sadze coś takiego, że – pomimo wielu niedoskonałości – odpręża czytelnika i po wielokroć przyciąga go do siebie. Dlatego właśnie tak bardzo ciekawiło mnie, jak z trzecią częścią Zmierzchu poradzą sobie zarówno twórcy, jak i autorzy. Miałam pewne obawy, że może mnie spotkać równie mocne rozczarowanie co przy Księżycu w nowiu, ale lęki moje okazały się nieuzasadnione. Zaćmienie jest bowiem najlepszą częścią ze wszystkich dotychczas nakręconych…

Oczywiście, Kristen wciąż denerwuje ciągłym wystawianiem górnych jedynek, a Rob wiecznie zbolałą miną, ale można się do tego przyzwyczaić i w pewnym momencie już nie rzuca się to w oczy… Oczywiście, jak to z ekranizacjami bywa – pominięto sporo wątków, niektóre skrócono, inne 'przerobiono’ – generalnie jednak nie czuję się rozczarowana. Żałuję tylko, że pominięto sytuacje, w których Jake dręczy Edwarda swymi myślami – lubię negatywne emocje u wampira. Lubię, jak dostaje furii, jak cierpi, jak się zadręcza – nie wiem skąd to uwielbienie do kwestii nieprzyjemnych, ale naprawdę na nie czekałam.

Bałam się, że w scenariuszu zabraknie miejsca na wątki przepełnione wspomnieniami drugoplanowych postaci, ale i te obawy okazały się – na całe szczęście! – niesłuszne. Widz ma więc możliwość poznania przejmujących historii Rosalie i Jaspera – może nie są to superrozbudowane wątki, ale film musiałby chyba z 10 godzin trwać, żeby poświęcono w nim szczegółową uwagę wszystkim interesującym fragmentom. Jak nic, trzeba zrobić z tego serial – przynajmniej nic nie zostanie pominięte 🙂

To, co mnie zaciekawiło to spore wyeksponowanie postaci Bree Tanner. Niedawno poświęcono jej całą książkę – czyżby więc w planach był również film na podstawie jej życia? Nie uważam tego za zły pomysł, bo im więcej (oglądania), tym lepiej (może nawet wyszedłby z tego dobry horror), jednak troszkę męczy mnie fakt, że autorka wyciska ze Zmierzchu ile się da, aż do przesady. Zwłaszcza, że książkowa historia Bree jest tak naprawdę króciutka i tylko za sprawą zdolnych redaktorów mamy do czynienia z wcale niechudą książką. To takie trochę naciąganie fanów – którzy z pewnością – liczyli na nieco więcej…
Nie pamiętam już, jakie było moje pierwsze wrażenie po obejrzeniu pierwszej części sagi, jednakże odnoszę wrażenie, że 'trójka’ wypada dużo lepiej. A może to tylko wrażenie po fatalnej części drugiej? Pojęcia nie mam, jednak pierwszy raz od dawna mam ochotę wydać pieniądze kolejny raz i zobaczyć jakiś film ponownie, a to już o czymś świadczy… 🙂

Obejrzyjcie, naprawdę warto.

Moja ocena: 7/10

0 komentarzy

  1. ja się może wybiorę, jeśli znów koleżanka mnie wyciągnie. Mi samej tak średnio się chce. Książek nie czytałam i (chyba) nie zamierzam.

  2. Byłam, byłam :d O godzinie 24.01, koniec grupo po 2 w nocy, w domu o 3 rano, a o 5 pobudka, bo jechaliśmy nad morze :D:D:D:D
    Podobało mi się i mój Emmet – ach i och normalnie! 😛

  3. Nie lubię sagi pani Meyer. Czytałam dwa pierwsze tomy i jakieś 100 stron "Zaćmienia", które potem rzuciłam w kąt, bo dalej mi się nie chciało. "Zmierzch" oglądałam, ale na "Księżyc w nowiu" już nie miałam ochoty. Więc "Zaćmienie" też sobie odpuszczę.

  4. Koleżanka mówiła, że w porównaniu z poprzednimi częściami ta wypadła najlepiej. Ja pójdę z zamiarem pośmiania się, co będzie to będzie. 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *